Poniżej, krótkie wspomnienie o ks. Stefanie Chwastowskim –drugim proboszczu parafii w Bliziance w latach od 1947 do 1958. Wspomnienie to nadesłał Pana Mieczysław Robak z Warszawy, który poznał osobiście ks. Chwastowskiego. Pozwalamy sobie na przedruk fragmentu listu wierząc, że jest to istotna informacja o świętej pamięci proboszczu naszej parafii, który przez 11 lat służył opieką duszpasterską Bliziance.
Ksiądz Chwastowski był duszpasterzem Diecezji Lwowskiej, a konkretnie swoją posługę kapłańską pełnił w okolicach Stanisławowa. Stamtąd uciekł, i to o ile wiem pieszo, przed nacjonalistami ukraińskimi w roku 1943 i zatrzymał się w Błażowej. Zamieszkał w Błażowej Dolnej w moim domu rodzinnym u moich Rodziców Marii i Konstantego Robaków. Do posługi kapłańskiej w naszym parafialnym Kościele przygarnął Go ówczesny i nieodżałowany nasz proboszcz ks. kanonik Józef Kruczek. Z nami przeżył resztę trudnych wojennych dni. Ponieważ od nas do Kościoła trzeba było dojść codziennie zima – lato około 1,5 km w jedną stronę, a Ksiądz nie był okazem zdrowia, gdzieś na przełomie lat 1945/46 przeniósł się i zamieszkał w Błażowej Mieście u piekarzów Kalandyków. Po około 8 miesiącach zamieszkiwania u Nich dostał propozycję objęcia placówki w Bliziance. Przeprowadził się do Blizianki albo przy końcu 1946r albo z początkiem 1947r.
Ksiądz Chwastowski był człowiekiem średniej postury, bardzo dobrym, opanowanym i wyrozumiałym. Bardzo cicho mówił, więc w kościele, kiedy głosił kazanie, musiało być jak makiem siał. Kochał kanarki, u nas miał ich około 30.
Bóg zapłać dla Pana Mieczysława Robaka z Warszawy za przesłanie ciekawej historii o ks. Stefanie Chwastowskim.